Page:Liszt - F. Chopin, 1879.djvu/125

La bibliothèque libre.
Cette page n’a pas encore été corrigée


Chopin se livrait aussi à des fantaisies burlesques ; il évoquait volontiers parfois quelque scène à la Jacques Callot, pour faire rire, grimacer, gambader des figures fontastiques, spirituelles et narquoises, pleines de saillies musicales, pétillantes d’esprit et de humour anglais, comme un feu de fagots verds, L’Etude V nous a conservé une de ces improvisations piquantes, où les touches noires du clavier sont exclusivement attaquées, comme l’enjouement de Chopin n’attaquait que les touches supérieures de l’esprit, amoureux d’atticisme qu’il était, reculant devant la jovialité vulgaire, le rire grossier, la gaieté commune, comme devant ces animaux plus abjects encore que venimeux, dont la vue cause les plus nauséabonds éloignemens à certaines natures sensitives et douillettes.

Rozjaśnia blaskiem jakby życia zorza,
Którą witamy, czasem ze Izą w oku.
Dalej, uderza nas walki przeczucie ;
Ton, coraz glośniej rozlega się w góre.
Pelen, ponury, objawia w swój nócie
Swiatłoś ukrylą, za posepną, chmurę.
Stróny tak silne, jakby kute w stali,
Zalośnym jękiem, w duszy naszej dzwonią :
Mówią o bolu, co nam scrce pali,
Lecz co zostawia duszę nieskażoną !…
Pozniej, podobny do woni wspomnienia
Znów zakołysać czasem nas powraca.
Z urokicm igra ; kołysząc cierpienia,
Swoim promykiem jeszcze nas ozłaca.
Nareszcie, jako cicha na dnie woda,
Spokój glęboki znót toni się wznosi,
Jak serce, które o nie już nie prosi.
Lecz kwiatów życia, szkoda… mówi… szkoda!..